Strona:PL Zola - Paryż. T. 1.djvu/47

Ta strona została uwierzytelniona.

czas zimy nie można jej było posyłać... nie miała ciepłego ubrania... ale i teraz nie ma w czem wyjść na ulicę... nawet koszuli brakuje temu niebożątku.
Piotr napisał wreszcie adres i, wstając od stołu, wcisnął w rękę Celinki srebrną pięciofrankówkę a pragnąc powstrzymać podziękowania, rzekł równocześnie:
— Tym sposobem będzie pani wiedziała gdzie mnie szukać, a proszę napisać, jeżeli byłoby czego potrzeba z powodu Laveuve’a. Lecz natychmiast zajmę się jego sprawą i mam nadzieję, że zaraz go zabiorą do przytułku, może dzisiejszą noc spędzi już w czystem łóżku i w czystym pokoju.
Pani Teodora nie była w stanie słyszeć, co Piotr mówił, bo widząc dar otrzymany przez Celinkę, błogosławiła ofiarodawcę, dziewczynka zaś, ucieszona posiadaniem wielkiej, srebrnej monety, patrzała nań z podziwieniem, aż wreszcie rzekła:
— Żeby tatko to wiedział, nie potrzebowałby dziś szukać dla nas chleba. A gdybym za nim pobiegła? Może go jeszcze dogonię i powiem, by wrócił?...
Piotr był już na korytarzu, gdy doleciała go odpowiedź dana dziecku przez panią Teodorę:
— Nie dogonisz go, on już daleko... ale może wróci... może...
Zeszedłszy na dół, Piotr niezmiernie się zadziwił, ujrzawszy w kącie cuchnącego podwórza