Strona:PL Zola - Paryż. T. 1.djvu/508

Ta strona została uwierzytelniona.

ziemię wraz z tym uczciwym niedołęgą Barroux? A może osobiste jego sprawy nie są tak złe, by należało rozpaczać o ratunku. Lecz w jaki sposób odczepić się od tych innych, którzy mu są przeszkodą do wylądowania na grunt dla niego bezpieczny? Jaki obrać sposób, by, tonąc z nimi, wyratować się zręcznie, ich wszystkich popychając aż na dno? Trudne zadanie, a trzeba je szybko rozwiązać, by o ile możności nie zachwiać się w piastowanem stanowisku. Ogarnięty żądzą pozostania przy władzy, chodził po pokoju, głęboko się zamyśliwszy.
Nie znajdując pożądanej kombinacyi, zaczął kląć cnotliwość republikańską, która zdaniem jego utrudniała prawidłowe funkcyonowanie maszyneryi rządu. Takie głupstwo, jak ta cała sprawa wywleczona przez „Głos ludu“ powstrzymać może człowieka tej siły i tej inteligencyi co on! A gdzież i kiedy istniał jaki rząd zasługujący na to miano, któryby się oglądał na podobne drobiazgi! By módz rządzić, trzeba mieć siłę, a cóż ją dziś daje, jeżeli nie pieniądze? Wtem, głośno lecz z goryczą się roześmiał, pomyślawszy o idylicznym kraju, w którymby wszystkie sprawy toczyły się jawnie, uczciwie. Był to absurd niemogący mieć nigdy praktycznego zastosowania.
Jeszcze chodził czas jakiś, pasując się z własnemi myślami, lecz nie znajdując rozwiązania trudnego zadania, jakie sobie postawił, zdecydował się wezwać na naradę barona Duvillard. Znał