Strona:PL Zola - Paryż. T. 1.djvu/547

Ta strona została uwierzytelniona.

oddany, usłużny, czemuż biedakowi nie dopomódz, kiedy można to uczynić z taką łatwością! Wszak Chaigneux zawsze może być przydatny, on nigdy nie odmawia żadnej usługi, a przytem biedaczyskz twarde ma życie ze swojemi czterema kobietami...
— A więc wszystko ułożone, skończone?..
— Wszystko ułożone, skończone!
— Tak, wszystko ułożone, skończone!
Monferrand, Duvillard, Fonsègne, wymienili pomiędzy sobą gorące uściski dłoni.
Odprowadziwszy gości do drzwi gabinetu, Monferrand po za wychodzącymi dostrzegł na środku poczekalni stojącego prałata w wytwornej sutanie lamowanej fioletowo, który rozmawiał z młodym księdzem.
Natychmiast poszedł szybko ku niemu i rzekł z wielką uniżonością:
— Ach, monsignor Martha! Niewiedziałem! Przepraszam!... Proszę pana wejść... jestem na usługi...
Lecz uprzejmy biskup, uśmiechnąwszy się z dobrotliwą słodyczą, opierał się, mówiąc:
— To nie moja kolej... zaczekam... ksiądz Fromont przyszedł pierwszy, zatem jego niech pan najpierw wysłucha.
Wobec nalegań monsignora, Monferrand ustąpił i wprowadził do gabinetu księdza Fromont. Konferencya trwała krótko. Monferrand, który zwykle wobec duchownych używał dyplomatycznego sposobu mówienia, w obecnym wypadku