Strona:PL Zola - Paryż. T. 1.djvu/69

Ta strona została uwierzytelniona.

hawanna... pani jest najlepiej w ciemnych kolorach...
Kamilla rzuciła wzrokiem na białą suknię matki a następnie na ciemno-hawanowa swoje ubranie, zapięte wysoko pod szyję, i odpowiedziała z wybuchem śmiechu:
— Tak, jeszcze ujdę, gdy suknią nie zwracam uwagi... dlatego też ubieram się jak stara baba!..
Ewa, niezadowolona z odezwania się córki, i podejrzewając w niej niebezpieczną rywalkę, zmieniła przedmiot rozmowy, pytając:
— Czy twego brata niema w domu?
— Owszem, jest, razem zeszliśmy na dół...
Hyacynt wszedł właśnie do saloniku i z wymuszonem zmęczeniem zbliżywszy się, powitał Gerarda. Miał lat dwadzieścia, jasne blond włosy matki i ściągły owal jej wschodniej twarzy, podczas gdy szaremi oczyma przypominał ojca, odziedziczywszy również po nim mięsiste wargi, chciwe wszystkiego. Nigdy się nie chciał uczyć, od dzieciństwa głosząc pogardę dla pracy i wszelkiej czynności. Pieszczony przez ojca, dogadzał swym fantazyom, a obecnie okazywał pewne zamiłowanie do poezyi i muzyki, skutkiem czego żył w świecie zadziwiających artystów, kobiet publicznych, ekstatyków i opryszków; z fanfaronadą apoteozował zbrodnie i występki, z obrzydzeniem mówił i gardził kobietami, głosząc przytem skrajne filozoficzne i społeczne poglądy, przerzucając się z jednej ostateczności w drugą, i będąc ko-