lejno kolektywistą, indywidualistą, anarchistą, pesymistą, symbolistą, nawet sodomistą, nie przestając jednak afiszować się jako dobry katolik, bo tego wymagała przyzwoitość towarzyska. W gruncie był po prostu pustym i głupim. Tak więc żywotna krew rodu Duvillardów, wydawszy z rzędu trzy pokolenia drapieżców, o chciwym temperamencie, od razu zwyrodniała i upadła w czwartej generacyi, z wysiłkiem przesytu, płodząc androgina, niezdolnego już być ani zuchwałym opryszkiem, ani rozpustnikiem.
Kamilla zbyt była inteligentą, by nie widzieć nicości brata i bawiła się, drwiąc z niego otwarcie. Zobaczywszy go teraz w przesadnie długim tużurku, nafałdowanym w pasie, podług świeżo wznowionej mody romantycznej, zawołała, śmiejąc się:
— Dobrze, żeś przyszedł... mama właśnie pytała się o ciebie.. Chodź, pokaż się nam bliżej w swojej spódnicy... Doprawdy, ładniejsząbyś był panną odemnie...
Hyacynt udał, że nie słyszy uszczypliwych słów siostry, której lękał się skrycie, jakkolwiek stosunek pomiędzy nimi był bliski i chętnie zwierzali się przed sobą, chociaż przedewszystkiem w celu wzajemnego olśnienia się krańcowością swych myśli i wyuzdanego zepsucia. Znużonym wzrokiem powiódłszy, Hyacynt zatrzymał oczy na żardinierce cudnie kwitnących storczyków i usta wydął pogardliwie, znajdując, że storczyki
Strona:PL Zola - Paryż. T. 1.djvu/70
Ta strona została uwierzytelniona.