Strona:PL Zola - Paryż. T. 1.djvu/71

Ta strona została uwierzytelniona.

są zbyt banalnie pospolite. Przez jakiś czas był wielbicielem kwiatu lilii, lecz porzucił mistyczny kult lilii, dla czerwonych jaskrów, krew przypominających.
Spodziewani jeszcze dwaj goście nadeszli prawie równocześnie. Pierwszym był sędzia śledczy Amadieu, wierny przyjaciel domu państwa Duvillard. Był to nizki, drobny, czterdziestopięcioletni mężczyzna, którego nazwisko od niedawnego czasu stało się głośne, z powodu procesu w jednej ze spraw anarchistycznych. Twarz miał płaską, o rysach regularnych i faworytach urzędnika sądowego, a dla nadania sobie wyrazu przenikliwości nosił monokl, po za którym żywo połyskiwało szeroko otwarte oko. Bardzo światowy, zaliczał się do nowej szkoły psychologów, był autorem książki o nadużyciach, popełnianych na podstawie fizyologii kryminalnej. Przytem był ambitny, zarozumiały, lubiłby o nim mówiono w prasie i zawsze upatrywał okazyi, dozwalającej pochwycić w ręce sprawę, mogącą przynieść mu rozgłos i znaczenie.
Ostatnim z przybyłych był generał de Bozonnet, wuj Gerarda. Z powodu podeszłego wieku i reumatyzmów, generał podał się do dymisyi z czynnej służby, lecz wysoka, chuda jego postać zachowała wygląd wojskowy. W czasie wojny 1870 r., po bitwie pod Saint-Privat, został w nagrodę waleczności mianowany pułkownikiem, a akkolwiek z tradycyi familijnej był legitymistą,