Baronowa posadziła generała na prawo a sędziego Amadieu na lewo od siebie, podczas gdy baron siadł pomiędzy Duthilem i Gerardem. Końce stołów zajęły dzieci. Kamilla pomiędzy Gerardem i generałem a Hyacynt pomiędzy Duthilem i sędzią. Odrazu, zaraz przy pierwszem daniu, składającem się z jajecznicy z truflami, rozmowa potoczyła się z żywością, przerzucano się wesoło z jednego przedmiotu na drugi, jak zwykle podczas tego rodzaju zebrań w Paryżu. Defilowały więc zdarzenia wczorajsze i poranku dzisiejszego, prawdy i kłamstwa obiegające miasto, skandale i plotki wszystkich światów i warstw społecznych, wiadomości finansowe, polityka, opinie o świeżo wydanej powieści, nowości teatralne, a także nowinki, które właściwiej byłoby mówić do ucha. Wszystko poruszano, o wszystkiem mówiono głośno, z dowcipem i lekkością, śmiano się i każdy udawał wesołość, chociaż wewnętrznie nie rozstawał się z własną, osobistą troską, częstokroć z gorzką niedolą, równającą się konaniu.
Śmiało, ze zwykłą sobie spokojną bezczelnością, baron pierwszy zaczął mówić o artykule, wydrukowanym w „Głosie ludu“:
— Czyście państwo czytali dzisiejszy artykuł Sagniera?... Dobrze napisany, jeden z lepszych. Sagnier posiada wielki zasób werwy, lecz lubi się unosić a wtedy staje się niebezpiecznym szaleńcem!
Strona:PL Zola - Paryż. T. 1.djvu/73
Ta strona została uwierzytelniona.