Strona:PL Zola - Paryż. T. 1.djvu/77

Ta strona została uwierzytelniona.

— Nie; zdaje mi się, że nie będę mógł... jeszcze niewiem — odpowiedział Gerard z widocznem zmięszaniem.
— Ach ta księżna de Harn! — zawołał Duthil — Ona najniezawodniej ma bzika. Państwo wiecie, że zawsze twierdziła, iż jest wdową?... Otóż podobno, że mąż jej żyje, i jest rzeczywistym księciem a nawet krewnym panującego domu, przytem ma być pięknym jak bóstwo, lecz puścił się w podróż naokoło świata, w towarzystwie jakiejś śpiewaczki. Wówczas księżna zjechała do Paryża, by panować w pałacu przy Alei Kleber... Dziwną głowę ma ta kobieta... podobna jest do rozpustnego wyrostka... A umeblowanie w jej pałacu!... A ludzie, którzy się tam zbierają!... Jest to coś w rodzaju zadziwiającej arki, gdzie kosmopolityzm ukazuje się nam w całej pełni różnorodnego i najniespodziewańszego dziwactwa!
— Przestań pan być złośliwym — rzekła łagodnie baronowa. — Rozamunda jest niezwykle sympatyczną kobietą i ma w nas wszystkich szczerych przyjaciół.
— Tak, lubimy ją — dorzuciła Kamilla. — Zaprosiła nas na dzisiaj, zatem pójdziemy, prawda, mamo, że pójdziemy?...
Baronowa, niechcąc dać stanowczej odpowiedzi córce, udała, że nie słyszy i zwróciła się w stronę Duthila, który w dalszym ciągu mówił o księżnej, twierdząc, że o niej wiele wie i to z dobrego źródła. Na dzisiejszym koncercie, dla urozmai-