Strona:PL Zola - Paryż. T. 1.djvu/82

Ta strona została uwierzytelniona.

wesołością tchną ci ludzie, wracający od suto zastawionego śniadania!
Baronowa i Gerard, pierwsi powitali księdza Piotra, będącego dobrym znajomym pani de Quinsac, przez nią został on przedstawiony państwu Duvillard, w chwili gdy Ewa postanowiła przejść na wiarę katolicką. Piotr zaczął się uniewinniać że przyszedł o niewłaściwej godzinie, lecz baronowa rzekła uprzejmie:
— Zawsze cię mile witamy, szanowny księże... Zaraz wrócę, by z panem pomówić, lecz chwilowo proszę mi pozwolić zająć się moimi gośćmi...
Odeszła ku tacy, by wraz z córką podać kawę i likiery, a Gerard pozostał z Piotrem, mówiąc mu o Przytułku dla inwalidów pracy, gdzie spotkali się niedawno, podczas uroczystego położenia kamienia węgielnego pod nowo budowany pawilon. Przytułek składał się dotychczas tylko z czterech pawilonów, lecz według planu miało ich być dwanaście. Obszar gruntu w Gennewilliers, darowany instytucyi przez miasto, dozwalał na taki rozwinięcie. Zbierano więc składki i robiono hałaśliwą reklamę w prasie, by ogół wiedział, iż burżuazya, którą skrajne stronnictwa posądzają o egoistyczne używanie posiadanych bogactw, czyni wysiłki, by przynieść pomoc i ulgę potrzebom klas pracujących. Ofiary pieniężne sypały się z hojnością, a baron Duvillard świeżo złożył sto tysięcy franków, na nowo wznoszący się pawilon. Lecz dwie trzecie z zebranych dotąd