Strona:PL Zola - Paryż. T. 2.djvu/105

Ta strona została uwierzytelniona.

rzą i w paru zdaniach złożył raport ojcu o swoich pracach nad budową małego motoru, i upewniał, że teraz już znalazł to, czego dobijał się dotąd napróżno. Franciszek przygotowywał się w dalszym ciągu do egzaminów i, żartując, rzekł, że jeszcze sporo musi sobie wpakować do głowy, lecz że znajdzie się w niej miejsce. Antoni pokazał swój drzeworyt, przedstawiający Lizę, siostrę rzeźbiarza Jahana. Wątła, słabo rozwinięta dziewczynka siedziała w ogrodzie, czytając książkę, a z całej postaci było widać, że stara się zrozumieć zawarte w niej zdania.
Chłopcy, rozmawiając z ojcem, wrócili machinalnie każdy na swoje miejsce, a Wilhelm rad, że się wreszcie pomiędzy nimi znajduje, chodził od jednego do drugiego, rzucając okiem na wykonywane przez nich roboty.
— A nie wyobrażajcie sobie, że próżnowałem, leżąc w łóżku poza domem. Pracowałem nie mało myślą a nawet porobiłem mnóstwo notatek. Nie mam ich przy sobie, bo przyszliśmy piechotą, a wszystkie papiery przyjadą dorożką wraz z rzeczami, które babka przysłała mi podczas choroby. Ale rad jestem, że wróciłem do was i że razem pracować będziemy każdy przy swoim stole, tyle robót pozostawiłem rozpoczętych! Trzeba teraz wziąść się do nich raźno, by wynagrodzić czas stracony.