Strona:PL Zola - Paryż. T. 2.djvu/113

Ta strona została uwierzytelniona.

dostęp do wszystkich szkół bez wyjątku. Marya wiedziała, że tak rzeczywiście myślą, lecz chciała im w dalszym ciągu dokuczać.
— Nie wierzę, nie wierzę w szczerość tych protestów, jesteście zacofańcami, moi drodzy... O, wiem ja dokładnie, co zarzucają żeńskim liceom ludzie dobrze myślący... A więc najpierw bezwyznaniowość ich kierunku, bo ludzie stateczni twierdzą, że dziewczętom koniecznie trzeba wszczepiać religijne zasady, albowiem tylko religia zdoła je utrzymać na drodze moralności. Zamożniejsza burżuazya zarzuca demokratyczność liceom. Panie, mieszkające w bogatych apartamentach, nie mogą się pogodzić z myślą, że ich córki spotykają się tam z ubogiemi dziewczętami, z klasy roboczej, które korzystają z bardzo licznych stypendyów rządowych. Wreszcie zdarza się często, że dziewczyna, wychowana w liceum, wie i umie daleko więcej, aniżeli rodzina, do której wraca po szkolnych godzinach. To ją emancypuje, uczy postępować z własnej inicyatywy, a taka śmiałość przeraża nietylko jej matkę, lecz ojca i braci. Ale nic już nie powstrzyma kobiet od garnięcia się ku nauce, i tylko tą drogą możemy stanąć z wami na równi, jeżeli zaś będziemy przez to współzawodniczyć, to ogół tylko na tem zyska. Lecz dość już tego, chłopcy, przyznajcie, że i wy pragniecie, by społeczeństwo jak najszybciej pozbyło się swoich uprze-