Strona:PL Zola - Paryż. T. 2.djvu/118

Ta strona została uwierzytelniona.

cerze. Okazało się, że w towarzystwie Franciszka i Antoniego zrobiła wycieczkę do Orgemont. Opowiadała, że spacer udał się wybornie, tylko, by dostać się na szczyt wzgórza, musieli zsiąść z bicyklów i, pieszo idąc, prowadzić je przy sobie. Śmiejąc się, zaczęła podnosić zalety takich wycieczek. Odbywając je rankami, nie dłuży się po nich całodzienne siedzenie nad robotą, a w nocy śpi się jak kamień. Bicykl był dla niej przedmiotem niewyczerpanych pochwał, a gdy spostrzegła, że Piotr patrzy na nią z pewnego rodzaju przerażeniem, oświadczyła, że się postara przekonać go o przyjemnościach tego sportu. Odtąd, aż do końca śniadania, była mowa tylko o jeździe na bicyklu; nawet milczący zawsze Tomasz ożywił się, opowiadając o nowych udoskonaleniach jakie wprowadzono w budowie bicyklów w fabryce Grandidiera. On sam trochę się do tego przyczynił, wprowadzając pewne zmiany dozwalające na szybszą jazdę bez potrzeby mnożenia wysiłku. Lecz głównie mówiono o wycieczkach już odbytych albo na przyszłość zaprojektowanych, a Marya i trzej chłopcy wspominali o tem z uciechą dzieci wypuszczonych na upragnioną zabawę na świeżem powietrzu.
Babka, która prezydowała przy stole w roli pani domu, pochyliła się do ucha Wilhelma siedzącego przy niej. Piotr domyślił się, że mówiła mu o dacie jego ślubu, który z różnych przyczyn powinien zostać nieco odłożonym. Projekt małżeń-