Strona:PL Zola - Paryż. T. 2.djvu/143

Ta strona została uwierzytelniona.

wsze ściśle złączone z ową piętnującą go czarną, długą odzieżą.
Przecież zdawało się rzeczą łatwą zrzucić z siebie sutanę, skoro zaprzestał już spełniać obowiązki z nią związane! Od jakiegoś czasu zaniechał odprawiania mszy, a wszak odtąd wyrzekł się kapłaństwa? Tak, lecz mógł jeszcze do tego powrócić, bo zachował pozory, nie zerwał oficjalnie, a czuł, że wraz z dniem, w którym zdejmie sutanę, zajdzie coś stanowczego w jego życiu, przemiana zupełna, bezpowrotna. Nadeszła więc chwila powzięcia stanowczej decyzyi. Godziny mijały, a Piotr, tocząc z sobą bolesną walkę, nie kładł się na spoczynek, chodząc tam i napowrót po obszernej swej sypialni.
Gdzież prysło jego postanowienie wzbicia się ponad samego siebie, by z zaparciem osobistego zadowolnienia, żyć w dzikiej samotności i dumie spełnionych zobowiązań. Utraciwszy wiarę, postanawiał pozostać przykładnym księdzem, czuwającym nad wiarą innych. Brzydził się myślą sprzeniewierzenia się przysiędze, chciał żyć w czystości przyjętych zobowiązań i być kapłanem szerzącym dobrotliwą iluzyę, pomimo pustki, dolegającej własnemu jego sercu. Przebył tak lat kilka i czczono go, jak świętego, wielbiono jego pobożność, lecz było to nową dla niego katuszą, dla niego, wątpiącego o wszystkiem, zaprzeczającego wszystkiemu! Szerzył i utrwalał