Strona:PL Zola - Paryż. T. 2.djvu/147

Ta strona została uwierzytelniona.

i pozostanie istotą upośledzoną, nieudolną i na wieczne skazaną kalectwo! Więc pocóż ma się rozstawać z noszonym dotychczas mundurem? Z nałożeniem na barki tego munduru, zamknął wrota życia za sobą! Swobodne życie pracy, słoneczne jego uśmiechy i owoce to nie dla niego! Niemoc jest jego udziałem. Niemoc zupełna! Niemoc jest w jego krwi, niemoc wyssała szpik z jego kości!
Przez parę dni następnych, Piotr pozostał u siebie w domu, nie mając odwagi pójść na Montmartre. Walczył z niepewnościami, szarpiącemi mu serce i cierpiał wznowione, dawne swoje katusze. Dopiero czwartego dnia zjawił się z powrotem w pracowni Wilhelma.
Spokojne szczęście w dworku Wilhelma było teraz nieco zmąconem z powodu sprawy Salvata, poruszanej znów codziennie w dziennikach z przyczyny toczącego się śledztwa. Wilhelm był wzburzony, rozdrażniony, a zarazem głęboko wdzięczny i obowiązany względem Salvata, który, niczego się nie zapierając, sam siebie tylko obwiniał, utrzymując, że nie miał żadnego wspólnika, a gdy stawiano mu pytanie, mogące kogokolwiek narazić na odpowiedzialność, milczał, nie dając żadnej odpowiedzi. Dochodzenia sądowe były tajne, lecz prowadzący śledztwo sędzia Amadieu, chwytający sposobność robienia sobie reklamy, chętnie udzielał wiadomości prasie, tak iż wszystkie