Strona:PL Zola - Paryż. T. 2.djvu/160

Ta strona została uwierzytelniona.

nieuka, wielbiącego gieniusz wielkiego człowieka! Mój młody towarzysz przyszedł tu ze mną, sam mi zaproponował, byśmy pierwszą naszą wizytę tobie, mistrzu, złożyli, bo dopiero co wracamy z Norwegii.
Szczebiocząc, rozglądała się po pracowni i uzzczęśliwiona, że się tu znajduje, kłaniała się ze swobodnym wdziękiem obecnym, to jest: Piotrowi, Maryi, Franciszkowi i Antoniemu, lecz nie zważając na nich, mówiła tylko do Wilhelma:
— Ach, Norwegia, drogi mistrzu! Norwegia, to kraj, dający możność odczucia prawdziwej dziewiczości. Wszyscy powinniśmy tam podążać, by skąpać się w tem źródle nowego ideału. Odetchnąwszy powietrzem Norwegii, człowiek powraca oczyszczony, odmłodzony, zdolny do wszelkiego zrzeczenia się.
W rzeczywistości Rozamunda wyniosła jaknajgorsze wspomnienia ze swej podróży. Śmiertelnie się tam znudziła i ze wstrętem myślała o mlecznem odżywianiu się, jakie jej tam chciał narzucić jej młody kochanek. Dla wyróżnienia się od tłumu, nie pojechali do Włoch, lecz do krainy lodów i śniegów, zaznaczając tem szczególniejszą wybredność swych zamiłowań i wyrafinowanie swej miłości, wolnej od poniżających, cielesnych uniesień. Dusza ich tylko była rozmiłowaną, dusza więc tylko była przypuszczoną do tej podróży, podczas której mieli zgłębić rozkosze pocałunków duszy. Na nieszczęście, pewnej nocy