Strona:PL Zola - Paryż. T. 2.djvu/164

Ta strona została uwierzytelniona.

użycia. Wszystkie kradzieże gotowi przypisywać anarchistom, chcąc tym spobem oczernić Salvata.
— Tym razem dzienniki nie przesadziły opisu rabunku — zawołała Rozamunda, wybuchnąwszy wesołym śmiechem. Wierzaj mi, drogi mistrzu, że nie przesadziły! O, nie, bo nawet nie mogły opowiedzieć rzeczywistości, zbyt odrażającą i cuchnącą była ona, by módz ją wyrazić, a zwłaszcza wydrukować! Zatem obecnie mieszkam w hotelu. Co prawda, jestem z tego bardzo kontenta, mój pałacyk zaczynał mi się przykrzyć. Nudna rzecz mieć swój dom, stałe legowisko. Lecz w każdym razie anarchia przejmuje mnie teraz wstrętem z powodu kału, jaki pozostawiła przeszedłszy przez moje mieszkanie, już przestałam być anarchistką, wyrzekam się tego miana wprost przez odrazę.
Roześmiawszy się, przeskoczyła na inny temat rozmowy. Pragnęła, by mistrz udzielił jej wiadomości z dziedziny prac i odkryć swoich ostatnich, chciała go zapewne przekonać, czy może je ocenić z należnem zrozumieniem. Lecz Wilhelm pod przykrem wrażeniem historyi Bargaza był zamyślonym i opowiadał jej tylko ogólnikowo z widocznie chłodną grzecznością.
Przez ten czas Hyacynt odnawiał znajomość z Franciszkiem i Antonim, z którymi kolegował w liceum Condorceta. Przyszedł tu wbrew swojej woli, a uległ naleganiom Rozamundy z bojaźni, bo lękał się jej od chwili, gdy go biła w razach