stać niewinnem dzieckiem. Ja, naprzykład, jestem tak nieszczęśliwym, że dałem się pochłonąć żądzy dowiedzenia się o rzeczach już zbadanych, a litości godne to usposobienie zmusza mnie do bezustannego łamania sobie głowy nad stosami książek. Ach, co jest jeszcze okropniejsze w mojem położeniu, to narzucająca mi się pewność, że nigdy nie zdołam wiele wiedzieć, lecz może właśnie to przekonanie sprawia, że wciąż wysilam się, by coraz więcej się uczyć, coraz więcej rzeczy poznawać. Cóż chcesz, każdy obiera sobie jakiś cel w życiu, a przyznasz, że praca, tak samo jak lenistwo, jest sposobem zabijania czasu... Wiem, że obrany przezemnie kierunek razić cię musi brakiem dystynkcyi, określisz to zapewne zanikiem estetycznego poczucia...
— Widzę, że mnie rozumiesz; tak, praca wyklucza poczucie estetyczności. Piękno mieści się tylko w niewypowiedzianem, a życie dające rezultat jest z konieczności obrzydzeniem.
Pomimo przekonania o swej gienialności, Hyacynt odczuł szyderstwo, lecz pobłażliwie usprawiedliwiwszy je ciasnotą poglądów Franciszka, zwrócił się w stronę Antoniego, który, odłożywszy bieżące roboty, pracował nad ulubioną deską, na której rytował postać Lizy, pochylonej nad książką. Pozostawił sobie za zadanie, by w całej postaci dziewczyny można było widzieć jej rozkwit do życia i rozbudzenie się uśpionego dotąd umysłu.
Strona:PL Zola - Paryż. T. 2.djvu/166
Ta strona została uwierzytelniona.