Strona:PL Zola - Paryż. T. 2.djvu/172

Ta strona została uwierzytelniona.

wszystkiem chwila, jaką obrał Bergaz, by się sprzedać. Lecz musiało się to odbyć z tem większą dla niego korzyścią. Pan prokurator przygotował sobie tym sposobem niezawodny efekt... i, gromiąc tę komedyę rabunku, zażąda głowy Salvata.
Janzen uparcie obstawał przy swojem zdaniu tak z powodu nienawiści względem policyi, jak też z powodu niechęci, jaką żywił względem Bergaza, z którym niegdyś był w dobrych stosunkach. Nie miał wszakże zamiaru jaśniej się wypowiedzieć, bo przywykł do samotnych rozmyślań i postanowień. Nie wiedziano nawet jakiej jest narodowości, do żadnej ojczyzny się nie przyznając, błąkał się po całej Europie, wodząc z sobą wszędzie krwawe swe marzenia. Wilhelm nie chciał z nim teraz dyskutować, więc pomijając Bergaza, rzekł:
— Nieszczęsny Salvat, wszystko przeciwko niemu się składa! Nie zdołam wam wypowiedzieć, moi drodzy, jaki bunt powstaje we mnie, gdy pomyślę o losach tego człowieka. Popełnił czyn szalony, tak, niezaprzeczenie, lecz ileż rzeczy możnaby przytoczyć na jego usprawiedliwienie! W rzeczywistości, Salvat jest męczennikiem, zbłąkanym męczennikiem! Lecz chwycili go oprawcy i skorzystają ze sposobności, by na jego karku odemścić się za was wszystkich, i by obrzucić nas kałem swej moralności, w której czują się być zagrożonymi i skrzywdzonymi!