Strona:PL Zola - Paryż. T. 2.djvu/174

Ta strona została uwierzytelniona.

snych korzyści, postarają się o wyzyskanie sprawy Salvata.
— Ileż czasu oni marnują — rzekł Bache — przeciąganiem złożenia nowego ministeryum! Wszak kryzys trwa blizko trzy tygodnie! Zaostrzając swój apetyt, pokazują się nam w całej szpetocie swej chciwości, przebiegłości i ztąd widowisko się przedłuża. Czyście czytali w dzisiejszych dziennikach, że prezydent Republiki na nowo zawezwał Vignona do pałacu Elizejskiego?
— Ach, dzienniki! — szepnął Morin swoim zmęczonym głosem, nie lubię ich czytać, i prawie nigdy nie biorę ich do ręki... Po co? Pisane są niedbale i szerzą same kłamstwa!..
Kryzys ministeryalny rzeczywiście przeciągał się z przyczyn niejasnych, trudnych do zrozumienia. Po upadku ministeryum Barrouxa, prezydent Republiki, stosując się do woli objawionej w Izbie, powołał Vignona, zwycięzcę, by zajął się utworzeniem nowego gabinetu. Zdawało się, że zadanie to będzie łatwe i że da się przeprowadzić w przeciągu dwóch, lub trzech dni, bo przecież od kilku miesięcy wymieniano głośno nazwiska ludzi, których za sobą pociągnie młody przywódca partyi radykalnej, doszedłszy do władzy. Lecz niespodziewanie wynikło mnóstwo trudności, Vignon, przez dziesięć dni z niemi walcząc, dał za wygraną i, bojąc się, że się zużyje, kompromitując swoją przyszłość, oświadczył prezydentowi, że zrzeka się powierzonej mu misyi.