Strona:PL Zola - Paryż. T. 2.djvu/175

Ta strona została uwierzytelniona.

Prezydent natychmiast zwrócił się ku innym deputowanym, badał ich i zniewalał, aż jeden z senatorów podjął się próby złożenia ministeryum. Lecz napotkał takie same trudności. Gdy ułożona lista była już wiadomą i miała być zatwierdzoną, rozpoczęły się wahania, ociągania, powolne paraliżowanie chęci, wreszcie zupełne rozbicie. Zdawało się, że te same tajemniczo działające siły, które uniemożliwiły ministeryum Vignona, obecnie podkopały gotową już robotę jego następcy. Któż był tym potężnym i skrytym przeciwnikiem utworzenia się gabinetu? Jaki był cel? Jakie pobudki rządziły tą podziemną organizacyą? Pozostawało to niewiadomem, lecz zewsząd mnożyły się przeszkody, nieprzezwyciężone opory, zazdrości, cofania się, wywoływane przez zręczne intrygi, pogróżki, przepowiednie, obietnice, a sztucznie wywoływane wzburzenie umysłów, zaostrzało, lub rozbudzało wzajemne niechęci. Zakłopotany prezydent Republiki na nowo zawezwał Vignona, a ten, po namyśle i już ułożywszy listę przyszłych kolegów, przyjął zlecenia, pewnym będąc pomyślnego przeprowadzenia sprawy w przeciągu czterdziestu ośmiu godzin.
— Niema żadnych danych, aby się tak stało. — rzekł Bache — Ludzie dobrze poinformowani twierdzą, że Vignon dozna tego samego zawodu, jaki go spotkał za pierwszym razem. Wiecie, moi drodzy, że zrodziło się w mojej głowie przeko-