Strona:PL Zola - Paryż. T. 2.djvu/195

Ta strona została uwierzytelniona.

na bicyklu. Brał teraz codziennie udział w ich porannych wycieczkach, a dwa razy z nimi i z Maryą jeździł aż do jeziora d’Enghien, chociaż drogi tam wiodące były niedogodne. Marya utrzymywała, że Piotr już dość wprawnie jeździ, by z nim dotrzeć aż do lasu Saint-Germain, lecz w dniu wyprawy okazało się, że Antoni, który miał im towarzyszyć, musiał pozostać w domu. Marya była już ubrana w swój bicyklowy kostium składający się z czarnych wełnianych hajdawerów i krótkiego bolera z tego samego materyału, lecz otwierającego się na jasną jedwabną bluzkę, pogoda była piękna, więc żal jej było wyrzekać się spaceru. Namyśliwszy się chwilę, zawołała, śmiejąc się wesoło:
— Piotr już umie sobie dawać radę z bicyklem, pojedziemy zatem we dwoje! Będę się nim opiekowała podczas drogi. Zachciało mi się koniecznie, by użył przyjemności jazdy po dobrej drodze, wśród pięknego lasu!
Zważywszy, iż będzie to zbyt daleka wyprawa dla Piotra, który był dopiero początkującym jeźdzcem, postanowili pójść z bicyklami na dworzec kolei żelaznej i wziąć bilety do Maison Laffitte, by ztamtąd już na swych maszynach podążyć do lasu, dojechać do Saint-Germain i znów koleją żelazną wrócić do Paryża.
— Ale będziecie z powrotem na drugie śniadanie — spytał Wilhelm, patrząc z uśmiechem na brata