Strona:PL Zola - Paryż. T. 2.djvu/205

Ta strona została uwierzytelniona.

zwolnić bieg maszyn, jakkolwiek pedałowali z wysiłkiem. Ostatnie deszcze powyrywały doły wśród piaszczystego gruntu, droga była niewygodną dla bicykli, lecz czyż przezwyciężanie trudności nie ma swej przyjemnej strony?
Marya, widząc pewne zakłopotanie swego towarzysza, rzekła, śmiejąc się:
— Widzę, że ci się ta droga niebardzo podoba?... Lecz naucz się jeździć i po takiej... Ja rada z niej jestem, nie ma nic nudniejszego, jak jechać ciągle po równej, prostej, pięknej drodze... Taki kawałek drogi pod górę urozmaica wycieczkę, podnieca, by przebyć złe jaknajprędzej, ale nie chcę, abyś narzekał, że źle pokierowałam naszym spacerem, więc uprzedzam, iż ta niewygodna droga zaraz się skończy, nie zmordujemy się zanadto. Co do mnie, to lubię takie niespodzianki, wobec trudności czuję się silniejszą i nie lękam się ani wiatru, ani deszczu, ani pięcia się pod górę.
Wytrzymałość i dobry humor Maryi zachwycały Piotra, lecz jako niewprawny jeździec, czując się zmęczonym, zapytał:
— A może puściliśmy się w objazd naokoło Francyi?...
— Nie, nie, uspokój się, już dojeżdżamy do celu podróży.. Przyznaj, że z przyjemnością odpoczniesz? Lecz czyż nie warto było trochę się zmęczyć, by módz odpocząć wśród pięknego la-