Strona:PL Zola - Paryż. T. 2.djvu/222

Ta strona została uwierzytelniona.

nie ma się temu poddać?... Najrozsądniej będzie włożyć ją jak całun i pożegnać się z życiem. Nosić ją teraz będzie jako oznakę żałoby po utraconych nadziejach szczęścia...
Wtem nowa myśl targnęła mu serce. Dlaczego wywołuje w sobie tyle przyczyn bólu, kiedy dość tej jednej: Marya go nie kocha. Czyż to nie wystarcza, by go na zawsze od życia usunąć? A łudzić się nie powinien, Marya go nie kocha, bo kocha Wilhelma. Chociażby podczas dzisiejszego spaceru, wszak była dla niego uprzejmą i dobrą, lecz jak siostra względem brata, i zwykle tylko taką była względem niego! Marya nie kocha go, bo kocha Wilhelma! Piotr jęknął z bólu i twarz ukrył w poduszkach, by zagłuszyć krzyk, wydzierający się mu z gardła. Nieco opanowawszy się, postanowił przezwyciężyć się, i z uśmiechem witać wieści, odnoszące się do blizkich zaślubin Maryi z Wilhelmem.