— Ja w tem nie brałem udziału! — rzekł Duthil z wymuszoną skromnością.
— Nie zaprzeczaj pan napróżno! Wszyscy wiedzą, kochany panie, żeś brał w tem udział i czynną odegrałeś rolę!
Duthil się uśmiechnął, widocznie pochlebiony, co widząc, Massot, już dla własnej zabawy drwił w dalszym ciągu, lecz tak zręcznie, że słuchający go nie mógł się obrazić. Opowiadał więc, jak Monferrand umie wybornie manewrować swoją bandą, która, upatrując w tem własną korzyść wytrwale pracuje dla zapewnienia mu zwycięztwa. Albo ten Fonsègne! Z jakże lekkiem sercem pozbył się swego przyjaciela Barrouxa, dobijając go codziennie za pomocą artykułów w „Globie“. Równie zręcznie psuł usiłowania Vignona, a przygotowywał zjawienie się zbawcy którego wszakże nigdy nie wymieniał. Poza tą kampanią w „Globie“ pracowały miliony Duvillarda, opłacając armię zaprzedanych popleczników barona, walczących dla dobrej sprawy. Adjutantami byli ludzie, jak Duthil, uprawiający politykę dla wesołego życia w Paryżu, albo Chaigneux — wiecznie potrzebujący pieniędzy i dla ich zdobycia, gotów do załatwiania spraw, których nikt nie śmiał się jawnie podjąć. Usiłowania powiodły się i tryumfujący Monferrand zapoczątkuje swoje panowanie zduszeniem skandalicznej sprawy afrykańskich kolei żelaznych, mianując komisyę śledczą, która ją ostatecznie pogrzebie.
Strona:PL Zola - Paryż. T. 2.djvu/234
Ta strona została uwierzytelniona.