Strona:PL Zola - Paryż. T. 2.djvu/238

Ta strona została uwierzytelniona.

był brunet, a drugi blondyn, obadwaj zaś małego wzrostu, pękaci, o twarzach czerwonych i zadowolnionych? W roli prokuratora Republiki wystąpił p. Lehmann, alzatczyk, człowiek krępy, o szerokich ramionach i przebiegłych oczach, używający opinii jednego z najzdolniejszych prawników, wybór, jaki padł dziś na niego, oznaczał, i ż przywiązywano wielkę wagę do sprawy Salvata.
Naraz, wśród hałaśliwego stąpania żandarmów, wprowadzony został Salvat, a zebrana w sali publiczność wstała prawie równocześnie, ogarnięta żądzą przypatrzenia się oskarżonemu. Miał na sobie tę samą porozrywaną czapkę i szeroki, postrzępiony paltot, pożyczony mu niegdyś przez Wiktora Mathisa. Publiczność była zdziwioną, ujrzawszy wynędzniałą postać Salvata, o twarzy pozapadanej, smutnej i bardzo łagodnej. Rude, siwiejące kosmyki rzadkich włosów opadały mu na czoło, aż po same oczy, które pozostały piękne, niebieskie, rozmarzone i dobre. Gorączkowym wzrokiem spojrzał po sali i zapewne poznał znajomych, bo uśmiechnął się z tkliwością może do Wiktora, a może do Wilhelma. Następnie stał się nieruchomym.
Prezydent, zaczekawszy, by się uspokojono w sali, otworzył posiedzenie zwykłemi sądowemi formalnościami. Następnie jeden z woźnych odczytał krzykliwym głosem nieskończenie długi akt oskarżenia. Publiczność słuchała tego czytania