Strona:PL Zola - Paryż. T. 2.djvu/243

Ta strona została uwierzytelniona.

społeczeństwo i wreszcie światby odetchnął, by żyć w swobodzie i szczęściu, które się wszystkim ludziom należy!
Badanie obwinionego przedłużało się bez końca z powodu niejasnych jego zeznań odnoszących się do bomby i naboju. Prezydent słusznie zauważył, iż był to jedyny punkt nieznany w całej sprawie.
— Więc obstajesz przy twierdzeniu, że materyał wybuchowy przez ciebie użyty jest dynamitem?... Zaraz usłyszysz zdania ekspertów, prawda, iż nie zgadzają się oni pomiędzy sobą, wszakże pewnymi są, iż użyłeś innej, nieznanej materyi, lecz a nie dynamitu. Wyznaj więc prawdę, ponieważ szczycisz się, iż nie chcesz niczego się zapierać i nic ukrywać.
Lecz Salvat stał się teraz milczącym, odpowiadał monosylabami, wreszcie po wielu pytaniach, rzekł:
— Nic innego nie powiem, jak to, co już powiedziałem i musiałem już powtarzać niewiadomo ile razy, bombę sfabrykowałem sam, bez niczyjej pomocy. A nawet, gdyby mi towarzysze w tem dopomogli, to nie jestem zdrajcą, by wymieniać ich nazwiska.
Zaciął się i po zatem nie powiedział nic więcej, lecz ogarnęło go silne wzruszenie, gdy prezydent doszedł do opowiadania śmierci młodej modniarki, tej ładnej, jasnowłosej dziewczynki, która ledwie, że wszedłszy w bramę pałacu, pa-