Strona:PL Zola - Paryż. T. 2.djvu/250

Ta strona została uwierzytelniona.

swoich opinij, pewnymi byli, że bomba nie była napełniona dynamitem, lecz o materyi wybuchowej, doniej użytej, wypowiadali najsprzeczniejsze poglądy. Odczytano więc objaśnienie słynnego chemika Bertheroya, który proszony o wypowiedzenie swego zdania, oświadczył, że materya użyta do fabrykowania bomby, jest nowym materyałem wybuchowym nieznanej dotąd potęgi, lecz i nieznanego mu składu. Następnie agent Mondésir i komisarz policyi Dupot, opowiedzieli przebieg polowania urządzonego przez nich dla pochwycenia Salvata w lasku Bulońskim. Mondésir zabawił całą salę swojemi wyrażeniami, ożywionemi dowcipem wojskowym i kładł nacisk na trudności obławy wśród lasku Bulońskiego napełnionego spacerującą publicznością. Po chwilowej wesołości, wywołanej rubaszną werwą agenta policyjnego, sala uległa bolesnemu wzruszeniu na widok babki dziewczęcia padłego ofiarą pod bramą pałacu Duvillard. Była to chuda, mała, zgarbiona staruszka, która z trudem zdołała się stawić na okrutne wezwanie sądu, przerażona, nie wiedząc dlaczego, została tu przywleczoną; zalewała się łzami, nie rozumiejąc pytań, jakie jej stawiano. Zaczęła się teraz szybka defilada mnóstwa innych zawezwanych świadków, dawnych kolegów, majstrów i znajomych Salvata. Wszyscy oni twierdzili, że Salvat był inteligentnym robotnikiem, dobrym, uczciwym człowiekiem, kochającym swoją córkę, dbałym o znalezienie pracy,