Strona:PL Zola - Paryż. T. 2.djvu/283

Ta strona została uwierzytelniona.

— Ja nie cofam słowa, jakie ci dałam, i nigdy go nie cofnę. Wiedziałam co robię, obiecując być twoją żoną i szczęśliwą się czułam twoim wyborem, a ponieważ tak samo jestem do ciebie przywiązaną, jak byłam wtedy, więc dlaczego nasze projekty mają uledz zmianie?...
Pokrzepiony jej przykładem, Wilhelm odpowiedział głosem stanowczym:
— Kochasz Piotra, więc powinnaś zostać jego żoną.
— Nie, Wilhelmie, nie; w godzinę nie można zmieniać postanowień, z któremi zżyliśmy się od lat paru... Do ciebie należę i nie chcę ci się odbierać. Raz jeszcze przysięgam ci, że przed godziną nie wiedziałam, że kocham Piotra. Więc nic nie przemieniajmy, niechaj wszystko się stanie jak było postanowione... nie nalegaj, bym cofała dane ci słowo, bo sprawiasz mi wielką przykrość.
Szybkim ruchem i jakby teraz dopiero spostrzegłszy, iż miała obnażone ramiona, zaczęła odwijać rękawy, pragnąc skryć się w nie cała. Następnie wstała i odeszła w milczeniu.
Wilhelm sam pozostał na ławce wśród zieleni, naprzeciwko Paryża, zalanego porannem słońcem, Paryża uroczo młodzieńczego, lekkiego jak zjawisko. Wilhelm patrzał na miasto, lecz przygnieciony brzemieniem myśli, nie widział piękna słonecznego efektu. Siedział ociężale na starej, omszałej ławie swego ogrodu i zdawało mu się,