Strona:PL Zola - Paryż. T. 2.djvu/284

Ta strona została uwierzytelniona.

że powstać z niej nie zdoła. W tej chwili najboleśniej go dręczyły słowa Maryi, zapewniającej go, że on dopiero uświadomił ją o zmianie zaszłej w jej sercu. Zatem nie wiedziała, że ukochała Piotra?... I on dopiero zmusił ją do odkrycia tej miłości! A całą tą rozmową wszak utrwalił w niej miłość dla tego innego!... Dla tego zaborcy przyobiecanego mu szczęścia! Ach, co za katusza, co za okropność być dobrowolnym twórcą własnego umartwienia. Konał z bólu na myśl o nabranej pewności. Marya już nie jest jego! Marya w całości należy do Piotra, a dla niego życie już się skończyło, serce skonało, nazawsze, niepowetowanie. Tkliwa natura Wilhelma uginała się pod okrucieństwem takiego wyroku. Lecz przypominał swój wiek podeszły i czuł, że zrzeczenie się jest koniecznością. Z gorzką radością czerpał zadowolenie w postawieniu rzeczy na miejsca właściwe. Z jego przyczyny tryumfowała prawda. Było to pocieszenie bolesne, lecz niemniej wielkie i dodające hartu. Przejął się potrzebą poświęcenia i zaczerpnął w tem siłę, na jaką już nie liczył. Powinien sam oddać Maryę Piotrowi. To było jego obowiązkiem, spełnieniem czynu mądrego, sprawiedliwego, który przywróci szczęście całemu domowi.
Pomimo, że postanowił tak uczynić, serce się w nim zrywało do buntu. Chciał krzyczeć z bólu, lecz siłą woli powstrzymywał jęki, rozsadza-