Strona:PL Zola - Paryż. T. 2.djvu/305

Ta strona została uwierzytelniona.

w dolinie, strzegąc go ze swej wyżyny, przygniatając ciężarem swego panowania.
To wrażenie tak silnie wstrząsnęło naprężonym umysłem Wilhelma, tak go boleśnie raniło w usposobieniu, w jakiem się teraz znajdował, iż nie mógł się powstrzymać od powiedzenia:
— Dobre wybrali miejsce dla swojej fortecy, lecz jak można było zrobić takie głupstwo, by im na to pozwolić! Trudno o większy brak poszanowania zdrowego sensu! Dozwolić, by Paryż był ukoronowany, dominowany świątynią bałwochwalstwa, zbudowaną dla uczczenia absurdu! Co za bezczelny policzek, dany rozsądkowi, pomimo tylu wieków wiedzy, walk i pracy! I właśnie po nad Paryżem, po nad jedynem miastem w świecie, które powinno było ujść takiego napiętnowania na swojem czole. W Lourdes, w Rzymie, byłoby to do wytłomaczenia, ale w Paryżu, na tem polu żniwa ludzkiej inteligencyi, na tem polu tak głęboko zoranem i mającem wydać przyszłość!, jest to rękawica rzucona, wyzwanie do boju i stwierdzenie nadziei powalenia nas i przywrócenia panowania ciemności!
Zazwyczaj Wilhelm odzywał się z pobłażliwością i obojętnością uczonego o wszystkich religiach, uważając je za przejściowe objawy życia społecznego. Czasami przyznawał nawet pewien urok niektórym legendom, lecz osławione wizye Maryi Alacoque irytowały go, wywołując w nim fizyczne obrzydzenie. Wizye Maryi Alacoque da-