Strona:PL Zola - Paryż. T. 2.djvu/318

Ta strona została uwierzytelniona.

— Tak, pojutrze spełni się wreszcie to, co powinno się było spełnić oddawna. Czy zauważyłeś, jak to dziwnie się składa, że mój debiut odbędzie się tego samego dnia, co i ślub córki barona. Przypuszczam, że tego samego dnia nie zbraknie na wzruszeniach temu kochanemu baronowi!
— Prawda! tego samego dnia nasz przyjaciel Gerard żeni się z panną Kamillą Duvillard. Ludzie ci będą dusić się, taki będzie ścisk w kościele Św. Magdaleny, a potem powtórzy się to samo w teatrze Komedyi Francuskiej. Tak, masz słuszność, tego dnia serca żwawo bić będą w pałacu przy ulicy Godot de-Mauroy!
Znów głośno się roześmieli i rozbawieni dowcipkowali o matce, ojcu, córce, zwłaszcza znęcając się nad Gerardem, czyniąc aluzye pełne okrucieństwa i wyuzdanej sprosności, bynajmniej nie przez nienaawiść lub gniew, lecz dla żartowania z tak zwaną paryzką werwą i lekkością.
Wtem Sylwia ziewnęła, mówiąc:
— Wiesz, zaczynam się tutaj nudzić. Nic nie widzę ciekawego... chcę być bliżej placu... chcę zblizka się temu przypatrzeć. Mój kochany, zaprowadź mnie tam, tuż koło maszyny koniecznie, nieodzownie, znajdź mi tam miejsce!
Duthil był zakłopotany, nie mogąc spełnić jej życzenia, a wpadł w zły humor, gdy Sylwia, spostrzegłszy Massot, wchodzącego do szynku, za-