Strona:PL Zola - Paryż. T. 2.djvu/328

Ta strona została uwierzytelniona.

zaproponował mu kieliszek koniaku i papierosa, lecz Salvat odmówił, odsuwając łagodnie, ale stanowczo, krucyfiks dany mu do pocałowania. Gdy skończył się ubierać, związano mu ręce na plecach i spętano nogi luźnym sznurem, a kołnierz od koszuli odwinięto około szyi, aż na ramiona. Wszystko to odbyło się prędko, w milczeniu, a gdy zachęcano go, by nie słabł na duchu, uśmiechnął się i wyprostował, lękając się jedynie jakiej nerwowej słabości, pragnął bowiem całą siłą woli panować nad sobą i umrzeć po bohatersku, by pozostać męczennikiem wiary w prawdę i sprawiedliwość, w imię której walcząc, życie teraz oddawał.
— Obecnie spisują akt zejścia w księdze więziennej — mówił dalej Massot. — Przybliżcie się panowie do baryery, jeżeli chcecie widzieć go i blizka... Zdaje mi się, że byłem bledszy od niego i bardziej wzruszony. Ot, przypuszczałem że nic sobie z niczego nie robię, a wyznaję, że wcale nie jest wesoło patrzeć na śmierć tego człowieka. Ani wiecie ile sprężyn poruszono, by go ocalić... część prasy paryzkiej wytrwale domagała się ułaskawienia. Lecz wszystko na próżno... z góry postanowiono śmierć Salvata i wmówiono tę konieczność nawet tym, którzy uważają bezwzględną surowość za błąd najwyższy. A jednak nastręczała się niejedna okoliczność do ułaskawienia Salvata... chociażby ten wzruszający list, napisany przez Celinkę do prezydenta