Strona:PL Zola - Paryż. T. 2.djvu/340

Ta strona została uwierzytelniona.

stwo pod przyzwoitą osłoną odzieży, szli w paltotach, lecz gryząc chleb suchy, a twarze ich wypowiadały troskę nurtujących ich myśli o materyalnym niedostatku. Zkąd wziąć na zapłacenie komornego? czem wyżywić żonę i dzieci w ostatnich dniach miesiąca? Słońce wzbijało się nad horyzontem, całe robocze mrowisko ludzkie wyległo ze swych cel, rozpoczynał się dzień pracy i znoju, wysiłku energii i cierpienia.
W żadnej epoce życia Piotr nie czuł wyraźniej, jak obecnie potrzebę pracy, jej uzdrawiające i zbawcze działanie. Po raz pierwszy ogarnęły go te myśli, gdy odwiedził Tomasza w fabryce Grandidier, a wkrótce potem osobiście je zastosował i w tem znalazł swe uleczenie. Odtąd rzekł sobie, iż praca jest koniecznem dopełnieniem życia, podstawą prawa rządzącego światem. Złą była organizacya pracy, potwornym był jej wyzysk, niesprawiedliwym podział, lecz tylko dzięki pracy na wszystkich polach można było dojść do szczęśliwszej przyszłości.
Bracia, skręciwszy z bulwarów, zaczęli się piąć po stromych uliczkach poprzecinanych piętrami schodów na szczyt wzgórza,. Wtem, naprzeciwko, po nad nimi ukazała się bazylika Sacré-Coeur. Nie było to już owe księżycowe zjawisko, widziane dzisiejszej nocy, gmach rozsiadły jak forteca i czuwający nad uśpionym Paryżem z chęcią podboju. Bazylika kąpała się teraz