Strona:PL Zola - Paryż. T. 2.djvu/344

Ta strona została uwierzytelniona.

cyi, apostoł ugodowy, jednający Republikę z Kościołem...
— Tak, tak, dzisiejsza ceremonia ślubna jest faktem wielkiego znaczenia — mówił Massot. — Ślub ten jest symbolem: apoteozą burżuazyi, a ostatniem zrzeczeniem się arystokracyi rodowej, która jednego ze swych synów składa na ołtarzu złotego cielca, by Bóg i żandarmi nanowo się stali władcami Francyi, zaznaczając swe panowanie wyswobodzeniem nas od tej socyalistycznej hołoty, która zaczęła się stawać niebezpieczną i wymagającą.
Po chwili poprawił się:
— Lecz prawda! niema już socyalistów, ścięto im głowy nie dalej jak wczoraj rano.
Duthil, tłomacząc słowa dziennikarza na swój sposób, śmiał się zabawiony jego dowcipem, a zniżywszy głos, rzekł poufnie:
— Czy wiesz, że mieliśmy mnóstwo trudności z tym ślubem?... Czytałeś dzisiejszy artykuł Sagniera?....
— Tak, ale wiedziałem o tem wszystkiem; wszyscy o tem wiedzieli.
Rozmawiali teraz półgłosem, rozumiejąc się od pierwszego słowa. W pałacu Duvillard odbywały się od jakiegoś czasu burzliwe sceny: Ewa tonęła we łzach, nie chcąc córce odstąpić swojego kochanka, zgodziła się nareszcie, bo pragnęła zapewnić Gerardowi przyszłość, lecz Kamillę znienawidziła ostatecznie, uważając się za pobitą