Strona:PL Zola - Paryż. T. 2.djvu/346

Ta strona została uwierzytelniona.

— Panie Massot, cóż słychać z artykułem o Sylwii?... czy napisany?... czy przejdzie?...
Duvillard, wiedząc o ciężkiem materyalnem położeniu Chaigneux i jak zwykle chętny do posługi lokajskiej, postanowił go zużytkować na korzyść Sylwii, polecając mu zapewnić powodzenie dzisiejszego jej debiutu. W tym celu oddał go w ręce Sylwii, która wysługiwała się nim podług fantazyi, posyłając go na wszystkie krańce Paryża do wszystkich dzienników, byle przygotować sobie tryumfalne sprawozdania z pierwszego swego popisu. Chaigneux chętnie poddawał się wszystkiemu, bo dotąd najstarszej córki nie wydał za mąż, i cztery kobiety nigdy jeszcze nie ciężyły mu tak dokuczliwie, jak obecnie. Dom stał się dla niego piekłem i wiedział, że będzie obity, jeżeli na pierwszego każdego miesiąca nie przyniesie im na wydatki przynajmniej tysiąca franków.
— Mój artykuł?... nie, kochany panie, mój artykuł nie przejdzie. Fonsègue znajduje, że zbyt gorliwie chwalę piękną Sylwię i kazał mi pamiętać, że „Globe“ jest dziennikiem poważnym i szanującym swoich czytelników.
Chaigneux zbladł. Artykuł był oddawna już napisany na jego prośbę i miał na tyle zainteresować publiczność, by dobrze ją usposobić dla Sylwii, mającej dziś wystąpić w roli Pauliny w „Polieukcie“. Massot pokazał jej nawet napisane przez siebie świstki, a Sylwia uszczęśliwio-