Strona:PL Zola - Paryż. T. 2.djvu/363

Ta strona została uwierzytelniona.

komisyi. Wszyscy oskarżeni o przekupstwo odetchnęli swobodnie, śmiejąc się radośnie po przebytym strachu a tryumfując wraz z baronem pełnymi byli otuchy na przyszłość. Żelazna pięść Monferranda zbawiła ich, więc pełni wdzięczności wierzyli w dobroczynną jej skuteczność, egzaltując sławę ministra. Nawet Sagnier stracił obecnie dawną doniosłość, wydrukowany przez niego dziś rano artykuł w „Głosie ludu“ przyjęto obojętnie, wzruszając pogardliwie ramionami. Publiczność, przesycona skandalami odwracała z obrzydzeniem od tego wiecznie lejącego się potoku brudów i zgnilizny. Zjawiła się natomiast nowa gorączką. Mówiono z zachwytem o spodziewanej finansowej operacyi barona, o wypuszczeniu wkrótce złotodajnych papierów kolei żelaznej przez Saharę, o setkach milionów franków jakie się poruszą, by spaść błogosławioną manną na cały kraj a zwłaszcza na ludzi dobrej woli, wierzących w przyszłość przygotowanego interesu.
Podczas, gdy Duvillard wiódł przyjacielską rozmowę z ministrem Monferrand, przyłączył się do nich Dauvergue, minister oświaty i sztuk pięknych. Massot, odszukawszy swego naczelnego redaktora Fonségue’a, rzekł do niego półgłosem:
— Duthil zapewnił mnie, że wszystko już mają gotowe i temi dniami przedstawią w izbie projekt kolei przez Saharę. Są pewni, że sprawa weźmie obrót pomyślny.