Dauvergue przysłuchiwał się tym słowom z widocznem zadowoleniem, zabawiony i jeszcze nie oswojony ze swą rolą ministra. Jakkolwiek nie był przygotowany do piastowania tego urzędu i nie znał, chociażby pobieżnie, organizacji uniwersyteckiej, ogólnie się podobał i szybko zyskał powodzenie. Był rodem z Dijon, lecz życie całe spędził w Paryżu i wiedział, czem zdobywa się popularność. Wydawał świetne przyjęcia, w czem dopomagała mu śliczna, młoda jego żona, i mienił się wielbicielem pisarzy i artystów. Pierwszym jego czynem było zaangażowanie Sylwii do teatru Komedyi francuzkiej, może byłoby to zgubiło każdego innego ministra, lecz ze strony przystojnego, światowego, bogatego pana Dauvergue, uznano ten szczególniejszy wybór na właściwy a nawet trafny. Sylwia, występująca na pierwszorzędnej scenie francuzkiej! Było w tem coś niespodziewanego i zabawnego, więc wszyscy byli zadowoleni.
Gdy Dauvergue zrozumiał, że Chaigneux prosi go wprost tylko o pokazanie się w loży ministeryum w teatrze Komedyi francuzkiej, rzekł z tem większą uprzejmością:
— Będę... upewniam cię, kochany panie deputowany, że będę dziś wieczorem w teatrze. Gdy się proteguje tak śliczną osobę, jak Sylwia, nie opuszcza się jej w chwili najważniejszej!
Monferrand, słysząc to, odwrócił się w stronę Chaigneuxa, mówiąc:
Strona:PL Zola - Paryż. T. 2.djvu/365
Ta strona została uwierzytelniona.