Strona:PL Zola - Paryż. T. 2.djvu/367

Ta strona została uwierzytelniona.

oczy tym widokiem. Lecz „Glob“ to co innego, jest on świętością, którą należy uszanować.
Chaigneux był zrozpaczony, zbolały, nie przestawał jednak nalegać.
— Drogi kolego, zrób to dla mnie, błagam cię, zrób wyjątek, zrób mi ustępstwo! Jeżeli artykuł nie przejdzie, Duvillard pomyśli, że to z mojej winy. A wiesz, jak bardzo jego potrzebuję, ślub mojej córki został odłożony; doprawdy, głowę tracę, gdy o tem pomyślę!
Widząc, że Fonsègue obojętnie słucha osobistych jego utyskiwań, dodał:
— Dla siebie samego powinieneś zrobić to małe ustępstwo.. Bo Duvillard czytał ów artykuł, a znając jego treść, tembardziej pragnie go odczytać powtórnie w twoim dzienniku. Wierzaj mi, że nie powinieneś odmawiać tej przyjemności baronowi, gotów z tobą zerwać z tego powodu!
Fonségue namyślał się przez chwilę, milcząc, widocznie się wahał. Zapewne przypomniał sobie o nowym projekcie Duvillarda przeprowadzenia linii kolei żelaznej przez Saharę, która ma poruszyć setki milionów franków. Nie w porę byłoby narażać się temu człowiekowi, napewnoby się zemścił i pominął go przy rozdzielaniu darów wiernym przyjaciołom. Wszakże Fonsègue zdecydował, że należy być ostrożnym, a w tym celu zająć stanowisko wyczekujące. Poważnie i zimno spojrzawszy na Chaigneuxa, rzekł: