Strona:PL Zola - Paryż. T. 2.djvu/372

Ta strona została uwierzytelniona.

łą gorliwością poświęcić się roli prezydentki, w czem dotąd wyręczała się innemi.
— Wielebny ojcze, pozwól, że cię poproszę o radę... Potrzebuję mieć kogoś do pomocy, więc zamierzam wziąć, jako sekretarza, znajomego nam młodego księdza, którego niezmiernie cenię i uwielbiam za niezrównaną dobroczynność i pobożność! Zapewne domyślasz się, mój ojcze, że tym świętym kapłanem jest ksiądz Piotr Froment...
Twarz monsignora nagle spoważniała, był zakłopotany i szukał zręcznego sposobu zawiadomienia Ewy a zmianie zaszłej w życiu Piotra, gdy księżna de Harn, przechodząc w pobliżu i usłyszawszy ostatnie słowa baronowej, roześmiała się i zatrzymawszy Duthila, który szedł z nią pod rękę, zawołała:
— Droga pani nie wie o ostatniej przemianie księdza Piotra Froment? Spotykam go w cywilnem ubraniu, a nie dalaj jak onegdaj widzieliśmy go na bicyklu w towarzystwie jakiejś dziewczyny... Duthil może to potwierdzić, gdyż widział to wraz ze mną.
Duthil ukłonił się z uśmiechem, potwierdzając słowa Rozamundy, a Ewa, przerażona tak niespodziewaną wiadomością, złożyła ręce, mówiąc:
— Czy być może? ależ on tyle miał wiary, miłości chrześcijańskiej i zapału apostolskiego!
Monsignor uznał za potrzebne odezwać się.
— Tak, tak... Kościół bywa często nawiedzany przykremi ciosami... Takie wykolejenie się