Strona:PL Zola - Paryż. T. 2.djvu/402

Ta strona została uwierzytelniona.

teryalne położenie swego męża, w obawie, by nie zapotrzebowano od niej pomocy.
— Ach, moja droga — rzekła do bratowej, bardzo was żałuję, bo jesteście w ciężkiem położeniu. Lecz gdybyście znali moje kłopoty!... ach, każdy ma swoją biedę!... Jestem zmuszona ubierać się przyzwoicie i nosić kapelusze z kwiatami, bo tego wymaga pozycya mojego męża... ale pomimo to grosz grosza u nas nie dopędza i ciągle łamię sobie głowę jak związać koniec z końcem. Pensya mojego męża wynosi trzy tysiące franków, lecz doprawdy nie wiele nam pozostaje na opędzenie wszystkich potrzeb, gdy się odejmie od tego siedemset franków na komorne. Powiecie, że moglibyśmy mieć skromniejsze mieszkanie, ale mylisz się, moja droga, bo muszę mieć salon do przyjmowania osób, z któremi podtrzymujemy stosunki towarzyskie. Więc zastanówcie się, co to kosztuje!... A moje dwie córki! przecież muszę im dać odpowiednie wykształcenie... Lucynka bierze lekcye muzyki, a Marcelka ma zdolności do rysunku, więc nie godzi się tego zaniedbywać... Byłabym je z sobą przyprowadziła... ale lękałam się dla nich zbyt silnego wrażenia. Wszak nie weźmiecie mi tego za złe?...
Opowiadała cały szereg przykrości, jakie przebyła ze strony męża z powodu Salvata. Nieszczęśliwy koniec tego waryata, ostatecznie rozgoryczył pana Chrétiennot przeciwko familii żony. Uważał sobie za ujmę, za