Strona:PL Zola - Paryż. T. 2.djvu/409

Ta strona została uwierzytelniona.

bardzo typ bicykla „Lisette“, w cenie stu pięćdziesięciu franków, sprzedawanego w olbrzymich ilościach, lecz Grandidier liczył przedewszystkiem, że wkrótce rozpowszechni się użycie samochodów, które go niezawodnie więcej zbogacą, gdy udoskonali budowę małych motorów. Pracował nad tem od kilku miesięcy, chcąc wynaleźć coś zupełnie nowego, rywalizując w tem z Tomaszem, który ze swej strony był już prawie pewnym stworzonego przez siebie modelu. Przyszłość fabryki zapowiadała się świetnie, lecz materyalne powodzenie jej właściciela nie ujmowało mu męczarni, spowodowanej dramatem domowym.
Z ogrodu, od pawilonu ze szczelnie zapuszczonemu żaluzyami, dolatywały na przemiany krzyk i jęki. Piotr i Tomasz zbledli, słuchając i spoglądali na siebie, drżąc ze wzruszenia. Nagle wszystko ucichło i zamarło. Tomasz rzekł wtedy półgłosem:
— Jest ona zazwyczaj podobno bardzo spokojna i łagodna. Całemi dniami siedzi na ziemi, na dywanie i bawi się jak małe dziecko. Mąż spędza z nią cały czas wolny od zajęć w fabryce, sam ją ubiera i rozbiera, dogadza jej we wszystkiem, stara się ją rozerwać, rozweselić. Co za smutne życie!... Rzadko, lecz z nienacka, niespodziewanie chwyta ją atak, a wtedy w napadzie wściekłości chce gryźć, rzuca się o ściany i oddawna byłaby się już zabiła, gdyby nie jego obecność.