Strona:PL Zola - Paryż. T. 2.djvu/442

Ta strona została uwierzytelniona.

— Ach, to ty! wyśledziłeś mnie... Czułem, że odgadłeś moją tajemnicę. I wierzaj, że sprawia mi to przykrość, zwłaszcza iż nadużywasz jej, przychodząc tu za mną, tropiąc mnie niepotrzebnie... Doprawdy mogłeś się był powstrzymać i nie narażać siebie i mnie na ból ostatni...
Piotr, złożywszy drżące dłonie, zaczął go błagać:
— Bracie! bracie!...
— Nie mów tak... jeżeli chcesz koniecznie, to później powiesz, co uznajesz za potrzebne, a teraz najpierw posłuchaj mnie. Mamy przed sobą blizko godzinę, zatem jest czas na dłuższą rozmowę. Ale pragnę, byś zrozumiał całą bezużyteczność tego, co chcesz mi powiedzieć. Moje postanowienie jest nieodwołalne, długo się nad niem zastanawiałem i wiem, co robię. Każdy ma prawo postępować zgodnie ze swoim rozumem i sumieniem.
Spokojnie, chłodno, zaczął bratu opowiadać cały przebieg myśli, które go doprowadziły do powzięcia zamiaru. Długo się wahał nad wyborem gmachu, który miał wysadzić w powietrze. Najpierw obrał operę, lecz kogóż on tam dosięgnie swoją pomstą?... tłum, niemający określanego znaczenia i bezmyślnie używający rozkoszy posiadanych bogactw. Czyn jego będzie zatem przypisany zazdrości z zupełnem pominięciem właściwego celu ogólniejszej a zarazem wyższe