Strona:PL Zola - Paryż. T. 2.djvu/447

Ta strona została uwierzytelniona.

w jakiem jesteśmy pogrążeni... Czas było kres temu położyć... i chwilę odmiany przyspieszyć... I oto zaraz uderzy wielka godzina!... hasło oczekiwanego odrodzenia!
Obadwaj zamilkli. Stali naprzeciwko siebie i pomimo ciemności, pragnęli przeszyć się wzrokiem aż do głębi. Nagle Piotr zrozumiał Wilhelma, tego dzisiejszego Wilhelma, doprowadzonego do obłędu zaraźliwą gorączką rewolucyjną, jaka obiegała po nad ludnością Paryża. Dwojaka natura Wilhelma wytrącała go z równowagi, manifestując się w zatrważających objawach. Był on nie tylko człowiekiem wiedzy stwierdzonej, doświadczonej, logiki rozważnej i obserwującej naturę, lecz zarazem i marzycielem spragnionym dobra społecznego, braterstwa, równości, sprawiedliwości i zdobyczy szczęścia dla ogółu istot na ziemi. Palony żądzą tkliwego swego serca, stworzył teoryę idealnego anarchizmu, łącząc wiedzę z chimerą. Społeczeństwo powierzał prawu harmonii rządzącej światem i widział każdą ludzką jednostkę w pełni swej wolności, stowarzyszoną ze wszystkiemi innemi, dzięki wyłącznie miłości. Teofil Morin, zwolennik Proudhon’a i Augusta Comte’a, Bache, zwolennik Saint Simona i Fourier’a, nie mogli go zadowolić, bo żądał absolutu. Wszystkie systemata posiadały swoją chaotyczność i ułomność, a prócz tego ścierały się z sobą z taką zażartością, iż dobytek tymczasowy z nich był prawie żaden, ciężar życia ugi-