Strona:PL Zola - Paryż. T. 2.djvu/452

Ta strona została uwierzytelniona.

byliśmy świadkami, dowodzą, że jeszcze nie dojrzał do roli przewodnika, jaką mu pragnąłem nadać. Czyż miałem powierzyć mój wynalazek narodowi nie umiejącemu się rządzić i domagać się przynależnej mu wolności?... czyż miałem ryzykować, że z wynalazku mojego skorzysta jaki dyktator, może zdobywca, który zapragnie wojny zaborczej i steroryzuje ludy, by narzucić im wspólne i cięższe, niż dotąd, jarzmo... Nie! ja tego nie chcę! wojna jest złem, które wytępię! które zabiję!
Ściśle i jasno przedstawił Piotrowi nowy swój projekt. Od dziesiątków lat narody europejskie stoją pod bronią i nie można przewidzieć epoki ogólnego rozbrojenia, jakkolwiek stan obecny ciąży na budżetach, wymagając miliardów i grożąc nieuniknionem bankructwem. Strach przed wojną powstrzymuje wojnę, lecz armie wciąż wzrastają liczebnie, każdy naród wysiłkiem pieniężnym okupuje swoje bezpieczeństwo. Jakiż radosny okrzyk zadowolenia wyrwie się z piersi wszystkich ludów, gdy ukaże się broń tak potężna, iż wojna stanie się niemożliwą! Ludy odetchną wtedy i żyć będą odtąd w spokoju, budżet wojny zostanie wszędzie zniesiony, wojna znaną będzie tylko z historyi, ustaną raz nazawsze olbrzymie rzezie, rozwijające najgorsze instynkta. Wilhelm zaczął się zapalać, mówiąc o tem nowem swojem marzeniu, które niebawem zostanie urzeczywistnione.
— Bo wszystko jest ku temu przygotowane, dodał, patrząc na brata. Umrę, zniknę, lecz tym