Na czemże opierali oni swe przeczucie? Tomasz zauważył, iż ojciec od jakiegoś czasu fabrykował znaczne zapasy materyału wybuchowego swego pomysłu. Lecz nawet z braćmi strzegł się o tem mówić. Wszyscy trzej znali poglądy ojca i gorące jego pragnienia zmiany ustroju społecznego, domyślali się buntów, jakie wstrząsać musiały jego sercem i umysłem, lecz żaden z nich nie byłby się odważył na postawienie mu pytań w tej kwestyi. Czcią przejęci wyczekiwali słów, jakie zechce im powiedzieć, z góry zgadzając się na wszystkie jego postanowienia i czyny. Lecz oto teraz jednakowa ogarnęła ich myśl i bolesna trwoga, Ojciec musiał być w niebezpieczeństwie utraty życia! Tak, groziła mu jakaś nieznana katastrofa! Temu należało przypisać dzisiejsze rozdrażnienie ich wszystkich! Wszak nie mówiąc z sobą o niepohamowanej trwodze, jaka ich owładnęła, ulegali jej równocześnie, przemódz nie mogąc zdenerwowania, które nie dozwalało im pracować.
— Ojciec nasz umiera! Ojciec nasz umiera!
Jednakowym chwyceni bólem, zwarli się wszyscy trzej w rozpaczliwym uścisku, lecz żądza dowiedzenia się, rzuciła ich ku babce. Gdzie ojciec?... Gdzie i jakie grozi mu niebezpieczeństwo?... Pragnęli biedz i zasłonić go pancerzem młodych, silnych ciał swoich.
Czwarta godzina uderzyła na zegarze w pra-
Strona:PL Zola - Paryż. T. 2.djvu/467
Ta strona została uwierzytelniona.