Strona:PL Zola - Paryż. T. 2.djvu/478

Ta strona została uwierzytelniona.

się twórcami udoskonalonego motoru, poruszanego nieznaną dotąd siłą, a wykonany przez nich model stał całkowicie wykończony na dębowym postumencie, gotów do biegu i szerokiego, praktycznego zastosowania.
Kilkanaście miesięcy, spędzonych w szczęściu i powodzeniu, ożywiło radosnem tchnieniem cały dworek, leżący na szczycie wzgórza, w pobliżu bazyliki. Babka, pomimo podeszłego wieku, pozostała tu czynną panią i królową, a chociaż zawsze była milcząca, kochano ją i słuchano we wszystkiem. Zdawało się, że wszędzie była obecna, chociaż rzadko opuszczała fotel, stojący w pobliżu oszklonej ściany w pracowni. Pielęgnowała z troskliwością małego Jasia, twierdząc, że go wychowa, jak wychowała Tomasza, Franciszka i Antoniego. Wierzyła, iż nie umrze, dopóki będzie użyteczną swej rodzinie, dopóki kto z jej najbliższego otoczenia potrzebować będzie jej opieki, doświadczenia i miłości. Marya z radością patrzała na przywiązanie babki do nowonarodzonego wnuka, a chociaż bywała często zmęczona karmieniem, zachowała dawną wesołość i zdrowie. Jaś miał więc przy sobie dwie kochające matki, nieodstępujące jego kołyski. Piotr pracował w dalszym ciągu przy boku Tomasza, nabywał wprawy w rzemiośle i szczycił się, że był już prawie skończonym mechanikiem.
Dzisiejsze śniadanie urozmaiciła obecność Bache’a i Teofila Morin. Stół jadalny był już