Strona:PL Zola - Paryż. T. 2.djvu/498

Ta strona została uwierzytelniona.

groda za doznane na ziemi cierpienia. Lecz wiedza zburzyła baśnie o niebie, i kłamliwe obietnice szczęśliwości pozagrobowej, a w ucisku żyjący lud prosty, zmęczony nieustannem wyczekiwaniem śmierci dla otrzymania szczęśliwości, coraz donośniejszym głosem wymaga sprawiedliwości i prawa równego dla wszystkich bytu na ziemi. Przez osiemnaście wieków łudzony, poniżany jałmużną chrześcijańskish uczynków, odtrąca fałszywe bogi i kipi ożywczą nadzieją urzeczywistnienia innych ideałów!
Ach, za jakie lat tysiąc, gdy katolicyzm będzie już oddawna w rzędzie innych przestarzałych zabobonów, jakże dziwnem wyda się potomności, iż mogliśmy przez tak długie wieki cierpliwie znosić dręczące jarzmo religii, tak pełnej okrucieństw i nicości! Wierzyć w Boga, mściwego kata, wyrzekać się rozkoszy życia, boskich uciech miłości, pogardzać naturą i pragnąć śmierci, jako jedynej wyswobodzicielki! Przez dwa tysiące lat ludzkość krępowaną była w swym pochodzie, uległszy potwornej idei, iż należy tępić w człowieku wszystko, co w nim jest człowieczego, a więc wszystkie porywy, zapały, żądze, dążenia ku świadomości i rozwojowi rozumu. Wola i czyn, cała wartość i potęga człowieka, skarlały w potwornym ucisku. Ocknięto się nareszcie i już nas dolatuje pobudka radosna, zwiastująca odrodzenie! Już dostrzegamy znaki przyszłych naszych wyzwolin, gdy człowiek rozwijać się bę-