Strona:PL Zola - Paryż. T. 2.djvu/504

Ta strona została uwierzytelniona.

chem... chciałem się radować waszym widokiem... ale Jaś, gdy dorośnie, zamieszka w rodzinnym dworku w Neuilly, by młodością swoją ożywić opuszczone gniazdo...
Piotr oddał uścisk bratu i patrząc mu w oczy spytał:
— A ty czy jesteś szczęśliwy?...
— Tak, jestem szczęśliwy, a nawet szczęśliwszy niż kiedykolwiek. Szczęśliwy, kochając ciebie, tak, jak ja ciebie kocham, szczęśliwy, będąc kochanym przez ciebie tak, jak ty mnie kochasz.
Wzruszone ich serca spłynęły się w tem wyłpowiedzeniu najczulszej miłości braterskiej, ucaowali się serdecznie, podczas gdy Marya, karmiąc dziecko, patrzała na nich uśmiechnięta, wesoła, chociaż oczy nabiegły jej łzami.
Tomasz, który dotąd krzątał się około ukończonego nowego motoru, puścił go w ruch po raz pierwszy. Wymyślona przez niego maszynerya była arcydziełem prostoty i dokładności, a waga jej była prawie żadna, zważywszy na produkowaną siłę, która wydzielała się łagodnie, bez hałasu i swędu. Cała rodzina zebrała się w pobliżu, by rozkoszować się zwycięztwem Tomasza, gdy wszedł do pracowni Bertheroy, Wilhelm bowiem zaprosił swego starego mistrza, by zechciał być obecnym przy pierwszem puszczeniu w ruch małego motoru.