Strona:PL Zola - Paryż. T. 2.djvu/51

Ta strona została uwierzytelniona.

czego nie poprosiłam go, by mnie przedstawił... Wreszcie, mamy licznych wspólnych przyjaciół, a między nimi Janzena, który obiecywał zaprowadzić mnie do pańskiej pracowni, pragnęłam zostać pańską uczennicą. Bo zajmowałam się chemią, zajmowałam się przez miłość dla prawdy, dla dobra spraw wyższych, które zawsze pociągają mnie ku sobie... Mistrzu, racz mi dać pozwolenie na złożenie ci wizyty! Stanę przed twojemi drzwiami zaraz po powrocie z podróży bo za kilka dni wyjeżdżam w towarzystwie mojego młodego przyjaciela do Norwegii; najpierw zatrzymamy się w Chrystianii. Jedziemy tam we dwoje dla szukania nowych wrażeń i nieznanych nam wzruszeń, bo oboje zamierzamy odkryć całą gamę uczuć, dotychczas przez nikogo jeszcze niezbadanych, nieznanych.
Mówiła bezustannie, nikomu nie dozwalając przyjść do słowa, chaotycznie mięszając podróż do Norwegii ze swojem zamiłowaniem do kwestyi międzynarodowych, co rzucało ją w objęcia Janzena. Przez czas jakiś była anarchistką i żyła wtedy w otoczeniu wszystkich anarchistów, nadużywających nazwy politycznego stronnictwa, obecnie zaś twierdziła, że głównie zaciekawioną jest objawami mistycyzmu i symbolizmu, zapoznaje się więc z temi sektami, których dążności uważa za tryumf ideału nad trywialnym realizmem. Ach, poezya estetów! W jakie wzniosłe krainy ona unosi, marzy zatem o zdobyciu ostat-