Strona:PL Zola - Paryż. T. 2.djvu/66

Ta strona została uwierzytelniona.

żą pogłoski, że Mège będzie dziś nieubłaganie napastniczym. Barroux mu odpowie, a stronnicy jego zapewniają, że jest srodze zagniewanym i ma zamiar wypowiedzieć całą prawdę w zupełnej nagości, by wszystko stało się jawnem w sprawie wywołanego skandalu. Trzeba mieć nadzieję, że po nim zabierze głos Monferrand. Co zaś do Vignona, to jakkolwiek ukrywa on swoje uradowanie i wmawia każdemu, że pragnie pozostać na boku, zauważono, że biegał od jednego do drugiego ze swoich stronników, głośno im radząc spokój, lecz był to jedynie przegląd hufców pewnych tryumfu w dzisiejszej bitwie. Wrzało w tych wszystkich mózgach jak w kotle trucizn postawionym przez czarownice na piekielnem ognisku.
— Dyabli wiedzą, co z tego wszystkiego wyniknie — zakonkludował Massot. — Co za wstrętna kuchnia! Dziś zobaczymy ją w pełnym biegu!
Generał de Bozonnet spodziewał się najgorszych z tego następstw. Bo jeszcze gdyby Francya posiadała armię taką, jakiej on pragnął, to możnaby którego poranka wymieść tę garść parlamentarnych przekupniów, żyjących kosztem kraju a będących zarazem jego zgnilizną. Nieszczęściem, podług niego był ten nowy system pociągający każdego do służby w wojska, a tem samem pozbawiający kraj armii w zdrowem tego słowa znaczeniu. Wsiadłszy na ulubionego swego konika, generał bez końca ubole-